MĘCZENNICY Z BIENISZEWA

Jadąc z Konina do Kazimierza Biskupiego postrzega się na lewo w lesie klasztor, stojący na wzgórku, dziś podupadły i pusty. Naprzeciw niego tuż przy drodze na prawo stoi mała kapliczka drewniana, z prostych desek zbita i pochylona. W niej studzienka, w najgorętszej nawet porze napełniona wodą, do której lud cudowną przywiązuje siłę, zwłaszcza na chorobę oczu i kołtuna. Stąd ściany owej kapliczki zakryte prawie całkiem włosami, kołtunami, a nawet włosiem końskim. Cudowność ta sięga dawnych czasów i z dziwnie starymi zdarzeniami jest połączona. Działo się to za rządów wielkiego króla naszego Chrobrego, który przy wolnym czasie na łowy zjeżdżał w te strony – bo były też to strony dzikie i leśne, wkoło bagna i puszcze.
Było też właśnie, że na on czas w tej puszczy mieszkało pięciu pustelników – wszyscy pono bracia: Jan, Mateusz, Izaak, Krystyn i Barnabasz. Najstarszy...

pomiędzy nimi wiekiem i najświątobliwszy, Barnabasz, mieszkał on na osobności, tu właśnie, gdzie dzisiaj ta kapliczka ze studzienką cudowną. Reszta zaś mieszkała razem, choć każdy w osobnym domeczku; na pamiątkę tych domków do dziś dnia utrzymują w Kazimierzu kapliczki, każdą w swoim miejscu, podobnie jak owo tę Świętego Barnaby. Trzeba Byli święci robotni, a skromni w jadle i napoju. Przez długie lata korzonkami jeno żyli. Mięsa, ni ryby nie smakowali nigdy. Bóg litościwy nie chciał ich opuścić przy ciężkiej pracy w głodzie i niedostatku. Owóż tedy taki cud im sprawił.
Jednego razu szedł tędy rzeźnik z Gniezna, niósł kawał mięsa dla swego syna rodzonego, ujrzał pięciu pustelników, jak lichą strawę zjadali i ulitował się nad nimi. Oddać chciał więc im to co niósł, lecz oni przyjąć nie mogli, jako że mięsa nie jedzą. Tym bardziej zmartwił się nad ich losem i zaczął mówić, że żałuje iż nie jest rybakiem, bo wówczas rybą poczęstować ich by mógł. Wysłuchał to Pan Bóg i na ten czas kawał mięsa zamienił się w rybę dużą. Oddał rybę Barnabie, który ją pobłogosławił, a odciąwszy głowę, sprawił i upieczoną spożył z pustelnikami. Nazajutrz, kiedy się znowu wszyscy koło południa zeszli na obiad, po odprawionych modłach, poszedł Barnaba do swej studzienki i łowić w niej zaczął, bo mu znowu głos Boży w duszy tak zrobić rozkazał. Wyłowił rybę taką jak wczoraj spożyli i kolację z niej zrobił dla siebie i braci, a gdy zjedli, łeb odcięty do studni wrzucił, gdzie nazajutrz kolejną rybę wyłowił.
Parę lat później, gdy Chrobry w tych lasach polował, najechał cztery chatki w kniei ukryte i poznał historię braci, o których nigdy wcześniej nie słyszał. Podziwiając ich ubóstwo i poświęcenie, jako że król był to wielki, chciał im pomóc. Oddał im przeto wszystek złoto i srebro, które miał przy sobie. Niegodziło się im podarek króla odrzucać, więc nie rzekli nic, jeno schowali dary. Król odjechał skąd przybył, a obiadowa pora nadeszła, wyłowił Barnaba tego dnia samą głowę rybią i zrozumiał co się stało –Zgrzeszyliśmy bracia, rzekł innym. Trzeba królowi oddać co królewskie. Skarby więc, zapakowali i udał się najstarszy z nich do Gosławic, gdzie Chrobry miał obóz rozbity. –Wybacz mój królu, że oddaję ci twe dary, lecz ja i bracia moi ubóstwo ślubowaliśmy. Dałeś nam skarby tego świata, a odebrałeś skarb niebieski. Odbierz królu co twoje, aby nam zbawienie przywrócić. Objawienie też nagle dostąpił i oświadczył królowi, że służący jego widząc skarby w lesie zostawione napadli braci jego nocą i skraść złoto chcieli, a nieznalazłszy ich w chatach, uznali, że zakopane zostały, więc męczarniami miejsce ukrycia chcieli poznać. Nie wierzyli, że złoto do króla odwiezione zostało i w złości zabili wszystkich. W tej chwili brat mój najmłodszy Mateusz ducha oddaje. Król po tych słowach łuczników swych wezwał i do lasu w celu schwytania zbrodniarzy wyprawił. Znaleźli ich biegających błędnych po puszczy. Wzrok postradali, a Pan Bóg pomieszanie zmysłów na nich sprowadził. Spalone chaty pustelnicze, dnia następnego stały nietknięte. A wiele lat później ludzie w to miejsce kaplice pomurowali.

Zakonnicy owi zostali zabici w napadzie rabunkowym w nocy 10/11 listopada 1003 roku. Ich śmierć kościół uznał za męczeńską, a ich samych za świętych.
Zgodnie z legendą klasztor kamedułów w Bieniszewie powstał w miejscu ich śmierci.
Pierwszych zakonników sprowadził na ziemię polskie król Bolesław Chrobry z klasztoru we Włoszech, pozostali dołączyli już w Polsce.
Relikwie w 1008 roku trafiły do katedry gnieźnieńskiej.
Wspomniane źródełko nigdy nie zamarza, znane są również liczne przypadki ozdrowień po spożyciu jego wody.

Copyright © 2014 Legendy Polskie , Blogger