POPIEL
O KRÓLU, KTÓREGO ZJADŁY
MYSZY...
W kruszwickim zamku żył Popiel stary,
Co za swe zbrodnie doznał słusznej kary,
I chodź to dziwne, każdy w to wierzy,
Że małe myszki zjadły króla w wieży.
Przed wiekami, nad wodami Gopła wznosił się
warowny gród Kruszwica. Rządził tu król Popiel - zły i okrutny,
a jego miecz obficie spływał krwią poddanych. Do najbardziej
niecnych czynów podjudzała go jednak żona Gerda, piękna i
podstępna Niemka. To ona wymyślała coraz to nowe i okrutniejsze
udręki dla ludu.
Miał król Popiel swą radę starszych, w której
zasiadali jego stryjowie. Ale nie w smak mu było słuchać ich rad,
a Gerda stale podsycała jego chełpliwość:
-Co z ciebie za król, mój Popielku, kiedy musisz
dawać posłuch tym starcom - mówiła -Tyś król i pan, a starców
trzeba się pozbyć, bo stracisz tron.
Nie minęło wiele czasu jak uradzili, że stryjów
pozbyć się trzeba podstępem. Przedtem jednak, bo tak kazał
zwyczaj Popiel udał się do siwowłosego wróża, by ten powiedział
co się wydarzy, jaki będzie los króla i tronu. Długo czekał
Popiel na wyrocznię, aż usłyszał: -Królu, twoja władza jest
silna, silna podstępem i orężem, ale ponad twoją władzę są
myszy- i dodał: -strzeż się myszy ! -Cóż pleciesz starcze, ja
mam się bać myszy?- zdziwił się Popiel, ja który nie boję się
wilków, żubrów i niedźwiedzi, mam się lękać małych myszy?
Nie przejął się Popiel tą wróżbą, która
zdała mu się wielce śmieszną i wcale nie myślał zaniechać
ułożonego planu pozbycia się stryjów. Gdy minęła pora zasiewów
posłał umyślnych z pokłonami i zaproszeniem stryjów na zamek
kruszwicki. Zdziwili się stryjowie, zastanawiali, ale w końcu
uznali, że Popiel musiał się zmienić i pragnie zgody z rodziną,
postanowili przyjąć zaproszenie. Przybyłych do Kruszwicy stryjów
już na zamkowym dziedzińcu powitał Popiel uniżonymi
przeprosinami:
-Przyjmijcie stryjowie moją skruchę, zapomnijcie
urazy. Kłaniam się waszej mądrości i o rady śmiem prosić.
Najpierw jednak trzeba wam odpocząć i posilić się, bo strudzeni
jesteście drogą - i dodał -Zapraszam stryjowie na ucztę
pojednania.
Gerda zawsze zimna i wyniosła, była teraz
przymilna i z uśmiechem zapraszała do uczty, częstując gości
dziczyzną, miodem i chłodnym piwem. Kiedy biesiadnikom miód
uderzył do głów, odprawiła wszystkie sługi i sama przyniosła z
piwnicy dzban przedniego miodu, który po drodze zaprawiła trucizną,
Polała miód stryjom, skrzętnie omijając puchar Popiela.
Pojął wtedy Popiel, że oto stało się i
przeraził się tym czynem, ale było już za późno, bo po chwili
goście zaczęli padać z ław. Zwijali się z okrutnego bólu,
wydawali nieludzkie jęki i wołali z przerażeniem: - Zdrada!
Trucizną nas bratanek napoił! Pomsta mordercy! Najstarszy z nich,
Mieszko, przed śmiercią jeszcze wychrypiał: - Klątwa na was, na
cały ród Popielów! Przeklinam was, a śmierć wasza niech będzie
straszniejsza od naszej!
Chwilę jeszcze słychać było jęki i krzyki, aż
nagle wszystko ucichło, tylko za grubymi murami wył wiatr, a niebo
przecinały błyskawice. Gerda szybko wzięła się do dzieła,
potrząsnęła oniemiałym Popielem i nakazała mu pomoc w
uprzątnięciu ciał. Przywiązawszy każdemu kamień do nóg, pod
osłoną nocy wrzucali ciała stryjów do huczącego jeziora.
Nazajutrz rano, nagabywani o gości opowiadali: -Pewnie stryjom nie
podobało się u nas. Wyjechali nocą, chociaż ostrzegaliśmy ich
przed burzą. Żeby tylko nic im się nie stało. Czyniono
poszukiwania zaginionych, ale bez skutku.
Rozpaczały rodziny sądząc, że ich bliscy utonęli
w czasie burzy podczas przeprawy przez Gopło... Ludzie z okolicy
zaczęli się domyślać, że w zamku stało się coś strasznego,
ale groźba śmierci zamykała im usta. Popiel teraz już pewien
swego tronu i bezkarny, łupił swój lud, coraz cięższe stosował
kary i w coraz większe obrastał bogactwo, które trwonił na
hulankach i pijaństwie. I tak jakiś czas było i tak pewnie dalej
by się działo, gdyby nie nadszedł czas kary. W zamku
niespodziewanie pojawiły się myszy. Tysiące myszy, które dziwnie
dysząc, maszerowały od strony jeziora. Na nic zdała się walka z
nimi. Z każdej sieczonej na pół myszy pojawiały się dwie
następne, a ilość ich wciąż rosła i rosła. Naraz Popiel pojął,
że oto spełnia się klątwa stryjów i że z ich ciał lęgnie się
ta złowroga plaga.- Musimy uchodzić na wyspę, schronić się w
wieży!- wołał Popiel. Dopadli do brzegów jeziora do łodzi,
Wiosłując zaciekle, co sił uciekali przed goniącymi ich
stworzeniami. Dopadłszy wreszcie do wieży, zamknęli solidne,
żelazem okute wrota, wdrapali się na sam szczyt i wtedy z ulgą
odetchnęli: -Tu jesteśmy bezpieczni, tu nas nie dopadną! Wychylił
się jeszcze Popiel, spojrzał w dół i aż cofnął z osłupienia-
myszy przepłynęły jezioro i obległy wieżę. Za chwilę drobnymi
ząbkami przegryzły kute wrota i z piskiem pędziły w górę. W
mgnieniu oka zjadły króla Popiela, jego żonę i... zaległa cisza.
Jedynym dźwiękiem, który zakłócał nagłą ciszę był brzęk
królewskiej korony, toczącej się po schodach wieży.
Przyszła zima, ziemię otulił kożuch, śniegu, a
kruszwicką okolicę ogarnął spokój. Niepokój ludzi budziła
cisza jaka panowała na zamku. Już od dawna nikt nie wychodził, nie
wyjeżdżali konni, nie unosił się dym z komina. Wreszcie młody
kmieć odważył się pójść na zwiady i przyniósł przerażającą
i zarazem wesołą wieść: -Król nie żyje! -W wieży tylko myszy
grasują! -wołał radośnie -Patrzcie co zostało po Popielu!-
wykrzyknął i podniósł rękę, w której trzymał koronę Popiela.
Taka była kara za podstępy i okrutny mord za
udrękę ludu i o tym opowiada huczące nocą jezioro.
Kruszwica to małe miasteczko w województwie
kujawsko-pomorskim położonym nad przepięknym, historycznym
Jeziorem Gopło.
Symboliczna ceglana "mysia wieża" to
pozostałość po zamku zbudowanym w 1343 roku przez Kazimierza
Wielkiego.
Zamek w 1657 roku został wysadzony przez Szwedów.
Na szczyt mysiej wieży prowadzi 109 krętych
schodów, na jej szczycie znajduje się taras widokowy. Chociaż
legenda miała wydarzyć się 400 lat przed wybudowaniem zabytku do
tej pory kojarzy się ze złym władcą i jest symbolem Kruszwicy.