Zapadł wieczór. Zmęczeni podróżnicy chcieli przenocować w jednej z gontyn, ale jako obcych nie wpuszczono ich do środka. A kiedy orszak odchodził napadł nań oddziały strzegące świątyń. Wywiązała się walka. Po obu stronach było wielu rannych. Jedna strzała raniła Dąbrówkę, inna zaś utkwiła w krzyżu niesionym przez zakonnika. W tym momenci...
dał się słyszeć huk i wstrząs potężny, zniszczył obie świątynie, grzebiąc znajdujących się w niej pogańskich kapłanów. Na miejscu gdzie stały, utworzyło się kamienne gołoborze. Przerażeni ludzie zaprzestali walki. Poganie wycofali się w głąb puszczy, a poturbowany orszak książęcy zatrzymał się pod szczytem Łysej Góry, gdzie rozbito namioty. W nocy burza zbudziła śpiących; słychać w niej było jakieś krzyki, jęki i szlochanie. Obfite opady deszczu i huragan, trwający przez kilka dni, uniemożliwiły dalszą wędrówkę.
Dąbrówka poruszona całym zdarzeniem w puszczy, zwróciła się do przyszłego męża, by wybudował w miejscu tym kapliczkę, w której mogłaby dziękować Bogu za ocalenie i prosić o syna – przyszłego władcę narodu.
W rok później dzwoni i trąby z zamku książęcego w Gnieźnie oznajmiły przyjście na świat Bolesława, zwanego Chrobrym. Kapliczka zaś przetrwała wieki całe, aż wreszcie ze starości się w proch rozsypała. Na jej miejscu wybudowano drugą, skromniejszą. Stoi do dziś przy „drodze królewskiej” prowadzącej z Łysej Góry do Nowej Słupi i przypomina ludziom stare dzieje.