TRUPIELIN

Legenda, o której mowa działa się podczas szwedzkiego potopu. Mały oddział polski cudem ocalały po pogromie pod Wyszkowem uciekł wprost na rozległe moczary w pobliżu wsi Baczki. Ranni żołnierzy postanowili przeczekać bezpiecznie, sił nabrać, a zażywszy odpoczynku tym zajadlej wroga gnębić partyzantką. Pułkownik, a zwał się on Dębski dla rozeznania ludzi na zwiady i po prowiant do wiosek okolicznych wysłał, pozostałym zaś wały polecił sypać i ziemianki budować. Opatrzywszy już obóz należycie, żołnierze wypadami szwedów gnębili, chowając się sami przed nimi w lasach wśród bagien. Pewnego dnia chłop mieszkający we wsi niedaleko doniósł pułkownikowi, że Szwedzi siły znaczne zbierają, aby zasadzkę sporządzić, ogniem ich wykurzyć, a na uciekających armię swą wysłać i zgnieść ich ze szczętem. Dębski, wojownik mądry i doświadczony, wiedział, że
ludzie jego nie są w stanie zwycięsko czoła wrogom stawić, rzekł do chłopa w te słowa: -Znasz ty te bagna od dziecka, wiesz też, które są najzdradliwsze, zaprowadzisz nas tam, na połać jakąś bezpieczną, a tam na Szwedów zaczekamy. Samemu do nich ruszysz i na ochotnika zgodzisz się ich do nas za zapłatą doprowadzić. Uciekniesz im, gdy będą blisko nam. Chłop zgodził się od razu, gdyż serce w nim patriotyzmem biło natchnięte. Cóż dalej się działo, opowiedzieć nie sposób. Szwedzi ogniem przyjęci w popłochu do ucieczki się rzucili, nie bacząc gdzie się znajdują, więc raz po raz tonąć zaczęli. W ten oto sposób ponad 200 mężów na wieki się w topieli pogrążyło. Wieść o tym zdarzeniu szerokim echem po kraju się rozniosła, dodając ducha zniewolonym. Dębski ze swymi ludźmi szczęśliwie z lasów wyszedł. Chłop kawał ziemi za zasługi swe znaczne od króla otrzymał, bagna zaś, dzisiaj już prawie wyschłe okoliczni TRUPIELINEM nazwali.