RUMSZYS

RUMSZYS

Legenda RumszysStary Rumszys, drwal ubogi, rąbiąc drzewo złamał siekierę, z płaczem więc w nocy powraca do domu. Gdy już był blisko domu, usłyszał jęk zgłodniałych dzieci, co go taką rozpaczą przejęło, że postanowił się utopić. Idzie więc do Niemna, rzeka była zamarznięta, a przerębli nigdzie nie mógł znaleźć; próbował wykuć ją kamieniem, lecz gdy to było próżnym, siadł na lodzie i tak gorącymi łzami płakał, że aż lód od nich odtajał. Gdy się miał rzucić w wodę, nadbiega szatan i rzecze:
Czego sobie masz życie odbierać, kiedy przeznaczeniem twoim jest być najbogatszym i najszczęśliwszym człowiekiem. — Rumszys rozśmiał się gorzko i wskakuje w przerębel, ale szatan go pochwycił i z wody wyciągnął...

LEGENDA WIEPRZA

LEGENDA WIEPRZA

Dawno temu nieopodal Tomaszowa, w jednej z okolicznych małych wiosek, gospodarz mieszkał w chacie bielonej, bogatszy od innych. Ziemi miał sporo i dobytku żywego znaczną ilość. Po zagrodzie kury się przechadzały, jaja niosąc z dwoma żółtkami, na łąkach krowy się pasły, a w zagrodzie przy chlewie świnie się w błocie taplały ochoczo. Znali go wszyscy i wszyscy mu zazdrościli. Gdy gospodarz, wraz z żoną i dziećmi na mszę niedzielną się wybrał do pobliskiego Tomaszowa, młode wieprzki niepostrzeżenie z zagrody uszły wprost na pole pod lasem, na którym koniczyna się zieleniła. Zwierzęta naturę swą znające od razu ryć w czarnej ziemi zaczęły. Gdy wrócili państwo do domu i odnaleźli zwierzęta, zobaczyli, że...
INTRYGI MIŁOSNE MESTWINA

INTRYGI MIŁOSNE MESTWINA

Władał niegdyś ciechanowskim zamkiem wojewoda Wszebor, który córkę miał piękną Helenę. Miała ona poślubić syna Bolesława Śmiałego, księcia Mieczysława, serce swe jednak oddała Zbigniewowi, synowi Władysława Hermana. Uknuła więc z ukochanym intrygę jak zaręczyny zerwać z Mieczysławem. Postanowili ucieczkę, bo wiedzieli, że wojewoda nigdy na ten ożenek nie przystanie i ślub gdzieś w dalekiej krainie. Ucieczką miał się zająć sługa Zbigniewa imieniem Mestwin. Czekali dość długo na dogodny moment, a taki nastąpił dopiero, gdy wojewoda zamek opuścił ze względu na swe obowiązku. Pod osłoną nocy Helena i Mestwin uciekli do Płocka, gdzie czekać już miał na swą ukochaną Zbigniew. Lecz...
CUDOWNA FIGURA Z JASŁA

CUDOWNA FIGURA Z JASŁA

Skąd się pojawiła i jak długo tu jest nikt nie wiedział. Starzy ludzie opowiadali, że cudowna rzeźba Matki Bożej przybyła do Jasła z Węgier. Nieraz zastanawiano się, dlaczego właśnie ten zakątek kraju obrała sobie za dom. Zamieszkała w kościele braci karmelitów i od razu zasłynęła cudami. Wierni przyjeżdżali nawet z daleka, aby pomodlić się pod figurą. Przybywali młodzi i starzy, chorzy i zdrowi, a ona słuchała tych modlitw i pomagała w ich nieszczęściach.
Pewnej wiosny trwoga zawisła nad miasteczkiem, po długiej zimie górskie strumyki zamieniły się w rwące rzeki niosące ze sobą błoto i kamienie. Powódź była nieunikniona. Mieszkańcom pozostał jeden tylko ratunek, a była nim figura Matki Boskiej. Po błagalnym nabożeństwie cudowną figurą wyniesiono przed kościół w uroczystej procesji, lud przeszedł wzdłuż rzeki. Nagle od figury rozbłysła jasna łuna światła, najbliżej stojący zostali oślepieni na chwilę od jej blasku. Nikt nie wiedział co się dzieje, lecz od tej chwili woda w rzece zaczęła opadać. Miasto zostało ocalone.
W kilka lat po tym zdarzeniu, gdy król Kazimierz rościł sobie pretensje do korony węgierskiej, miał miejsce kolejny cud. Najazd węgierski ogarnął Jasło...

O PIĘKNEJ WANDZIE CO NIE CHCIAŁA NIEMCA

O PIĘKNEJ WANDZIE CO NIE CHCIAŁA NIEMCA

Dawno, dawno temu Krakowem rządził ukochany przez poddanych król Krak. Był mądry i sprawiedliwy, więc po jego śmierci lud ogarnęła wielka żałoba. Nie pozostawił on po sobie męskiego potomka, więc władzę objęła jedyna córka Wanda. Po niedługim czasie okazało się, że odziedziczyła po ojcu talent do sprawowania władzy. Szybko zdobyła serca swych poddanych. Była też bardzo urokliwa i wieści o jej urodzie szybko rozeszły się po całym świecie. Dotarły też do Niemiec, gdzie władzę sprawował książę Rydygier. Polska księżniczka tak go zafascynowała, że...
STÓPKA KRÓLOWEJ JADWIGI

STÓPKA KRÓLOWEJ JADWIGI

Pewnego dnia na przedmieściach Krakowa, tak zwanym Piasku, zaczęto stawiać kościół. Inicjatorką tej budowy była młoda królowa Jadwiga Andegaweńska. Niejednokrotnie osobiście władczyni prac doglądała. Znała też z imienia wielu robotników. Podczas jednej z wizyt dostrzegła zasmuconego kamieniarza. Podeszła więc do niego  i zapytała o powód zmartwienia. -Żonę mam ciężko chorą i dzieci w domu bez opieki ostawić musiałem, bo na chleb zapracować dla nich muszę... Słuchając go królowa nogę swą o kamień oparła. Spod sukni but wystawał z klamerką szczerozłotą, but królowa więc zdjęła, klamrę zerwawszy wręczyła kamieniarzowi, by za nią medyka mógł do chorej żony sprowadzić. A gdy but zdjęła i bosą nogą na kamieniu stanęła, rzecz się stała nadzwyczajna. W kamieniu jak w glinie stopa się odcisnęła. Na znak dobrego serce Jadwigi. Kamień ów wmurowany został przed wejściem do świątyni i podziwiać go możemy do dziś. Żona kamieniarza zaś, dzięki pomocy królowej ozdrowiała, a mąż do końca przy budowie kościoła pomagał. 

 
Dwie wersje są tej legendy, jedna mówi, że to odcisk nogi królowej widzimy, druga, że to kamieniarz odcisk wykuł na pamiątkę tego czynu.
Faktem jest jednak, że na ścianie kościoła Najświętszej Marii Panny możemy zobaczyć napis Stopka Królowej Jadwigi nad kratą otoczonym kamieniem.
Rzecz miała miejsce w 1390 roku.



CZARTOWE POLE

CZARTOWE POLE

Tam gdzie teraz jest serce rezerwatu, stała kiedyś karczma, która każdej nocy życiem tętniła, jak i sama puszcza. Wieczorami okoliczni mieszkańcy schodzili się tam, by piwa kuflowego skosztować i potańcować przy skrzypeczkach. Ostatni grosz rozpustnicy potrafili w karczmie przepuścić, na co tylko ręce gospodarz zacierał. Płakały więc żony i mężom chodzić tam zabraniały. Ci przysięgali, że więcej ich noga w tym przybytku nie postanie, lecz dwa dni nie minęły, a ci znów przy kuflu opowiadali sobie historie.
Jednego wieczoru do karczmy przyszła młoda kobieta w ciąży, znał ją każdy, bo w chacie niedaleko mieszkała, a mąż jej tu należał do stałych bywalców. Dzieci mieli trójkę, oprócz tego w drodze i nie przelewało się pod ich dachem. Dlatego też na każdej złotówce zależało jej jak na życiu, by dzieciom jedzenie za nie kupić. Przyszła więc po męża, zanim ten wyda wszystkie zarobione pieniądze. Ten, że w czubie miał już mocno, przegnał małżonkę. Kobieta zapłakała jedynie i rzekła "A niech tę karczmę diabli porwą!" i gdy tylko drzwi za nią się zatrzasnęły, ziemia się rozstąpiła.
Okoliczni mieszkańcy dobrze znają to historię i zgodnie twierdzą, że to diabły porwały karczmę i gości, a teraz razem z nimi ucztują na dnie piekła, pijąc i tańcząc oberki.

roztocze
Rezerwat przyrody "Czartowe Pole" znajduje się na terenie gminy Józefów w województwie lubelskim.
Utworzony został w 1958 roku na powierzchni ok. 80,5 ha.
Na terenie rezerwatu znajduje się też zabytkowy cmentarz partyzantów poległych w 1943 roku.
LEGENDA KRZEŚLIŃSKA

LEGENDA KRZEŚLIŃSKA

Jeśli ktoś z Państwa był kiedyś w krześlińskim kościele pamięta zapewne, że na portalu świątyni, z prawej jego strony wmurowana jest ludzka czaszka.
Czaszka ta patrzy pustymi oczodołami na cichy, przykościelny dziedziniec, na rosnące wokół drzewa i pobliskie domy, spojrzeniem nieodgadnionym, tajemniczym, pełnym majestatu śmierci, jak gdyby chciała powiedzieć tym, co mozolnie i pracowicie wiodą swoje dni: - MEMENTO MORI !
Było w tamtych stronach dwóch braci - Janusz i Andrzej. Jako, że im natura zalet cielesnych i duchowych oraz dobrodziejstw materialnych nie poskąpiła, szczęśliwy tedy i bogobojny żywot wiedli. Kochali się też nawzajem ogromnie, jeden w potrzebie krwi za drugiego przelać by się nie zawahał. Pasjami polować lubili. Razu pewnego burza ich niesamowita w lesie spotkała, przed którą uciekając, gajówkę pośród lasów kownaciskich naszli. Sędziwy borowy z córką prześliczną w niej mieszkał, Kachna lat 18 miała, włosy jako len, a oczy jako lipcowe czyste niebo. Od czasu tamtej burzy obaj gośćmi częstymi w gajówce bywali. Rozmowniejszy i weselszy Janusz szybko Kachnie w głowie zawrócił, a Andrzej widząc to zębami ze złości zgrzytać począł i myśli zazdrosne się w jego głowie rodziły. Złe ziarno kiełkowało, dojrzewało i wrogością wielką wyrosło. I gdy tradycyjnie do boru na łowy się wybrali, Andrzej strzelił do brata, trupem go na miejscu kładąc. Ciało kamieniem przyrzucił, w ziemi głęboko zakopał, mchem i liśćmi przysypał, po czym cichcem do dworu powrócił, sakwy spakował i w świat ruszył.
Stary ojciec po zaginięciu synów lata długie rozpaczał, twarz poorały mu zmarszczki bólu, oczy przygasły, a wysmukłą ongiś postać cierpienie ku ziemi przygięło. Z fundacji zrozpaczonego rodzica i za przychylnością diecezji kościół we wsi budowniczowie zaczęli wznosić. Atoli ciężka choroba zmogła strapionego i do łoża go przykuła. Wtedy to pojawił się we dworze furgonem zapylonym gość utrudzony uciążliwą podróżą, który skrzynię olbrzymią przywiózł i list jakowyś. Wędrowiec wyjaśnił, że Andrzej przed kilku laty we Francji pomarł, lecz pragnął by w ziemi ojczystej go pochować. Przywiózł on tedy ciało Andrzeja i list z wolą ostatnią.
"Brata zabiłem i pod trzema dębami w lesie zakopałem. Postrzelon jestem i z Bogiem się jednam, o wybaczenie i o słowo ojcowskie łaskawie proszę, takoż o pochówek w rodzinnej ziemi razem z bratem moim..."
Stary zaryczał jak niedźwiedź, duch mu wrócił. Tejże nocy sen miał przedziwny... Mury niewybudowanego jeszcze kościoła gorzały nieziemskim blaskiem. Przed wejściem ogień wielki się palił, a z ognia tego syn jego Andrzej, smagany purpurowymi językami, wołała uśmiechnięty: - Tutaj! Tutaj!
Ciała zamordowanego Janusza nie można było jednak odnaleźć.
Udręczony ojciec przed trumną Andrzeja codziennie stawał, a ksiądz o grzebanie go naglił. Stary zwlekał, łudząc się nadzieją, że odnajdą ciało Janusza, aż wreszcie zadecydował: - Pochowam cię w rodzinnej ziemi, lecz za grzech swój odpokutujesz!... I czaszkę syna do rąk wziąwszy na sługę skinął, coś mu szepnął, po czym obaj ku kościołowi poszli, stary z czaszką, a pachołek z kielnią i wiadrem zaprawy. Gdy czaszkę we frontową ścianę świątyni wmurowali, stary wyszeptał: Tutaj odpokutujesz! - Na ziemię runął, modląc się i płacząc z ziemi tej więcej już nie powstał. Nazajutrz dwa pogrzeby się odbyły- ojca i syna. Ciała Janusza nie znaleziono.
Po grobach nieszczęśników ślad do naszych czasów żaden nie pozostał, natomiast czaszka po dziś dzień połyskuje swą śmiertelną, majestatyczną bielą, jak gdyby mówiła: - Oto twoja przyszłość! Jam jest ostrzeżenie! Pamiętaj o śmierci!...



Kościół w Krześlinie pod wezwaniem św. Mikołaja Biskupa to perła baroku na skalę europejską.  Obecny kościół został pobudowany w latach 1710-1713 lub 1735-1740 z przeznaczeniem na klasztor. Pierwotnie dominikanie, później bernardyni zajmowali klasztor do połowy XIX wieku. Dzisiejszą formę otrzymał po przebudowie w 1940 roku. O popularności tego miejsca świadczą liczne pielgrzymki. Wiele tajemnic kryje też znajdująca się tu krypta z długimi podziemnymi korytarzami.

OBLĘŻENIE MALBORKA I KULA ARMATNIA

OBLĘŻENIE MALBORKA I KULA ARMATNIA

Podczas oblężenia zamku Malborskiego, które rozpoczęło się 10 dni po wielkiej bitwie, doszło do pamiętnego zdarzenia. Wojska Jagiełły były to w głównej mierze formacje lekkie. Nie zdatne do szturmów. Postanowiono więc zablokować dostęp prowiantu do zamku. Mijały dni, lecz krzyżacy żywiący się zapasami, nie zamierzali poddawać twierdzy. Daleko więc było do zdobycia Malborka, a w wojsku polskim zaczęły szczerzyć się szepty, że żołnierze chcą wracać do swych domów. Aby uniknąć buntu postanowiono zdobyć zamek podstępem. Wycelowano armaty wprost na Letni Refektarz, gdzie zgromadzona była cała starszyzna zakonna. Tak by uderzając w strop, zapadł się dach budowli. Narada krzyżaków została przerwana potężnym hukiem, witraże popękały w oknach i do sali wpadła wielka, kamienna kula armatnia. Tylko o włos chybiła ona filar, powodując tylko wyłom w ścianie i rozbijając posadzkę. Krzyżacy uznali to za cud. Stwierdzili też, że opatrzność Matki Boskiej nigdy nie zezwoli na upadek zakonu. Rozkazano wmurować pocisk w ścianę, tak aby każdy wiedział kto spojrzy, że Malborka Polacy zdobyć nie zdołają, a Zakon panować będzie tu wiecznie. Pocisk ten można oglądać po dziś dzień. Pierwsze oblężenie w 1410 roku po trzech miesiącach zakończyło się klęską. I Jagiełło wycofał się na ziemie polskie.




Zamek w Malborku jest jednym z najznakomitszych przykładów średniowiecznej architektury obronno-rezydencyjnej w Europie.
Zamek tradycyjnie dzielony jest na 3 części: Zamek Wysoki, Zamek Średni i Zamek Niski (przedzamcze).
O HERBIE MIASTA ŁOWICZ

O HERBIE MIASTA ŁOWICZ

Działo się to przed laty. Gdzie dziś leży wspaniałe miasto Łowiczem zwane, dawniej rozciągała się niezmierzona puszcza. Na jej skraju mieszkał bardzo ubogi drwal Łukasz. Miał on żonę Oleńkę i trzech synów: Wacława, Igora i Czarka. Drwal utrzymywał się z ciężkiej pracy – ścinania drzew, ale to ledwo starczało na jedzenie. Przestał więc płacić daninę. Nie spodobało się to Samborowi, do którego należał cały bór i pobliskie zagrody. Kazał zamknąć Łukasza w lochach własnego zamczyska. Rodzina drwala wielokrotnie błagała Sambora, aby go uwolnił, lecz on nie dał się uprosić..
Sprzedali chatę i wszystko, co mieli, ale i to niewiele im pomogło, bo wciąż było mało pieniędzy na wykupienie Łukasza. Pewnego dnia stała się rzecz straszna. Król zachorował. Zjeżdżali się lekarze z całego świata, by go uleczyć. Za dokonanie tego cudu władca obiecał nagrodę. Jednak nawet najlepsi medycy nie potrafili powiedzieć, co mu dolega.
Wieść ta dotarła również do biednego drwala. Znał on tajemne lekarstwo na każdą chorobę. Więzień postanowił poprosić swego ciemięzcę, aby mu pozwolił jechać do króla i uzdrowić go. Ten jednak tylko go wyśmiał. Sambor od dawna czekał na śmierć władcy, ponieważ chciał zostać jego następcą. Traf chciał, że Oleńka zobaczyła się z mężem przez okienko w lochu. Łukasz przekazał jej recepturę na niezwykły lek.
W sercu rozległej puszczy rosły kwiaty niebieskie jak lazur nieba, a miały one moc, która wracała energię życiową. Trudno było je odnaleźć, ale jeszcze trudniej zdobyć składnik główny. A były to 4 krople krwi pelikana- ptaka, który symbolizował miłość rodzicielską, a jego krew ożywiała serce i umysł człowieka. Zdeterminowana Oleńka zdobyła jednak wszystko, czego potrzebowała do przyrządzenia naparu.
Po jego wypiciu król od razu poczuł się lepiej. Chciał wynagrodzić Oleńkę bogactwem. Ona jednak pragnęła tylko, aby uwolniono jej męża. Opowiedziała królowi historię pojmania Łukasza i próby jego uwolnienia. Władca bardzo się rozgniewał, że Sambor czyhał na jego śmierć. Kazał wypuścić drwala, a złego wasala skazał na śmierć. Jego dobra przekazano Łukaszowi.
Po wielu latach drwal i jego rodzina wybudowali piękny zamek i założyli gród, którego nazwa zbudowana została z pierwszych liter imion członków całej rodziny.
Na cześć cudownego ocalenia króla, w herbie rodu dzielnego Łukasza widnieją dwa pelikany, między którymi rosną niebieskie kwiaty na zielonej łodydze.

herb

Z badań archeologicznych wiadomo, że we wczesnym średniowieczu (XII-XIII w.) na miejscu dzisiejszych ruin zamku znajdował się drewniano-ziemny, przeprawowy gród obronny przez bagnistą dolinę Bzury, posiadający duże znaczenie strategiczne.
Herb miasta Łowicz przedstawia w polu błękitnym dwa pelikany srebrne o łapach i dziobach złotych, zwrócone do siebie grzbietami. Między nimi drzewo życia zielone.
Herb Łowicza został w latach 90. zdegradowany do tzw. herbu małego. Herb wielki miasta Łowicza umieszczony jest w kartuszu podtrzymywanym przez dwa anioły. Na dole łacińska dewiza Patriae Commodis Serviens (Być Ojczyźnie pożytecznym). Kartusz zwieńczony jest mitrą książęcą.

LEGENDA O SĘDZIWOJU

LEGENDA O SĘDZIWOJU

Z rynkiem sądeckim związana jest legenda o Michale Sędziwoju herbu Ostoja, alchemiku znanym na dworach królewskich Europy zwanym „księciem alchemików’.
Sędziwój- pochodził z rodu osiadłego w Łukowicy. Pobierał nauki w kolegiackiej, sądeckiej szkole, a jego zdolności zawiodły go do krakowskiej akademii. Zamiast studiować medycynę zajął się zgłębianiem wiedzy tajemnej- chciał posiąść modną wówczas wiedzę zamieniania metali szlachetnych w złoto.
Wyjechał z kiesą ojcowskiego złota w podróż po Europie, odwiedzając pracownie najbardziej znanych alchemików. Studiował ich rękopisy, przeprowadzał doświadczenia. W Saksonii spotkał się z włoskim alchemikiem Sethonem. Od niego otrzymał tajemny proszek, przy pomocy którego każdy metal zamieniał się w złoto.
Saksoński alchemik umierając zostawił Sędziwojowi swoją alchemiczną pracownię. Sędziwój wyjechał z Pragi, gdzie wezwał go zainteresowany czarną magią król Rudolf II. W obecności króla przeprowadził udane doświadczenia zamiany ołowiu w złoto. Z Pragi udał się do Witenbergii do księcia Fryderyka III, chcącego zapełnić złotem swój pusty skarbiec. Sędziwój zademonstrował tutaj swoje alchemiczne zdolności. Nie sławy jednak doznał, ale przykrości ze strony zazdrosnego, a odsuniętego z dworu poprzedniego alchemika, który pozbawił go cudownego proszku, a jego samego uwięził. Z odosobnienia uwolnił go jego praktykant. Po tych przygodach wrócił Sędziwój do pięknego i spokojnego Nowego Sącza. Widać dobrze było Sędziwojowi żyć w Sączu, bo powraca tutaj w każdą sylwestrową noc.
Zjawa odziana w profesorską togę i nawet w najjaśniejszą noc nie zostawiając za sobą cienie – przechadza się po sądeckim rynku i rozrzuca po nim dukaty. Padają bezgłośnie, ale lśnią. Kto je dostrzeże, temu szczęście będzie sprzyjać przez następny rok.

Sędziwój

Michał Sędziwój urodził się w 1566 roku, zmarł w 1636.
Jan Matejko uwiecznił na jednym ze swych obrazów scenę przemiany w monety w złoto.
Od 1939 obraz znajduje się w zbiorach Muzeum Sztuki w Łodzi.

Copyright © 2014 Legendy Polskie , Blogger