KAT BRAŃSKI MICHAŁKO

Utrapieniem całego Podlasia był podówczas pan Chełmski starościc suraski, który dobrawszy sobie kilkunastu kompanów najeżdżał z nimi dwory obywatelskie, a co piękniejsze dziewki chłopskie porywał i czci pozbawiał. Gdzie opór znalazł, krew się lała, a pożoga poprzedzała jego odjazd. Wszystkie te gwałty długo uchodziły bezkarnie, a to tym bardziej, że pan Chełmski może miał i potężne koligacje tak, że nikt nie śmiał otwarcie przeciw niemu wystąpić dla obawy srogiej zemsty, którą niewątpliwie taki śmiałek na głowę swą sprowadził ze strony licznej, a wpływowej familii starościca. Ale w końcu znalazł się taki śmiałek. Był nim imć pan Kulesza sędzia grodzki brański, szlachcic mizernej fortuny, ale człek nieugiętego charakteru i sprawiedliwość nade wszystko miłujący. Razu pewnego
pan Chełmski najechał jakiś dwór w bliskości Brańska z całą swą kompanią. Hulacy pohańbiwszy kobiety popili się i legli nocować. Imć pan Kulesza powiadomiony wnet o tym co zaszło, zebrał co najpewniejszych przyjaciół z sąsiednich zaścianków podkradł się nocą i otoczywszy śpiących powiązał ich jak barany po czym do grody odstawił. Tam jako złapanych na gorącym uczynku jął ich sądzić nie z kadencji zwyczajnej, lecz z regresu aktowego i zasądził ich wszystkich 26 na karę miesza, nie bacząc, że byli stanu szlacheckiego i mieli powinowactwa ze znacznymi familiami. Tyle tylko srogi sędzia dał się ubłagać, że odterminował egzekucję na czas, jaki potrzeba było z Brańska do Warszawy i z powrotem jechać, a to po to, aby skazani mieli możność do łaski Króla Jegomości się odwołać. Gdy nadszedł dzień egzekucji imć Pan Kulesza poszedł zwyczajem swym na mszę świętą. Zawezwał skazanych, by się spowiadali, a po tym w otoczeniu tłumu szlachty i mieszczan wyprowadził osądzonych na groblę na piaski brzeźnickie zwykłe miejsce egzekucji. Tam jął czekać południa – ostatecznej chwili wykonania wyroku. Podczas kiedy oczy wszystkich zwrócone były w kierunku Bindugi czy nie ujrzą z Warszawy posłańca z łaską monarszą, kiedy sekstans wskazał południe dał imć Pan Kulesza znak katowi, którym podówczas był Michałko. Na prośbę koligatów zezwolił tylko by pan Chełmski ścięty był ostatni z kolei. Już głów kilkanaście padło, patrzy Pan Kulesza i spostrzega z dala pędzącego jeźdźca. Przybliża się więc do kata, za każdym ścięciem głowy i mówi do niego: „Spiesz się Michałko, spiesz” robi więc kat co może, aż pot ciurkiem zeń się leje, a tu widać już, że jeździec wysoko nad głową list trzyma z czerwonymi pieczęciami. Nim zdążył jednak konia osadzić przed sędzią, już potoczyła się po piasku głowa starościca. Ozwały się kościelne dzwony w Brańsku, Rudce, Brzeźnicy. Ukląkł Pan Kulesza i wszyscy przytomni egzekucji dla zmówienia Wieczny Odpoczynek… Po czym rozerwawszy list królewski staje ten nieugięty sędzia nad zwłokami 26 ściętych, staje i mówi” „Król nasz Pan łaskawy, najmiłościwiej przebaczyć raczył, ale sprawiedliwość domierzoną została”.

Powyższa legenda została wpisana w XVIII wieku do kroniki parafialnej Brańska przez ówczesnego proboszcza.
Niestety sama Kronika zaginęła, a do czasów dzisiejszych przetrwały jedynie dwie karty.
W 1987 roku została opublikowana pod piórem Jana Siedleckiego.
Pierwsze wzmianki o Brańsku sięgają XIII wieku.

Brańsk należał do miast królewskich Korony Królestwa Polskiego.