A działo się to tak dawno, że nawet najstarsi nie pamiętają... Gdy z zachodu na ziemie Polskie przyszła nowa wiara i wszędzie drzewa święte zaczęto wycinać, by na ich miejsca kościoły budować. Ludzie nieufni nowemu Bogu, po lasach kryć się zaczęli by swoje wierzenia, tak jak i ich przodkowie kultywować. Nad rzeczką na wysokiej skale stała mała chatka, w której mieszkała wdowa Gościława. Żyła spokojnie, nie wadząc nikomu, dzień jej pracą od świtu do zmierzchu był wypełniony. Żyła z tego co w lesie nazbierała i z rzeki wyłowiła. Aż przyszła zima, rzeczkę lód skuł, a wdowa coraz mniej wychodziła na dworze. Zimowej nocy trzask głośny ją obudził, wyszła przed dom i zobaczyła, że woda z koryta spiętrzona występuje, lecz dom jej wysoko na skale, nie lękał się wody, nawet wzburzonej. Spać więc poszła, a rano płacz ją obudził. Pod drzwiami jej chatki siedziało nagie dziewczę, zanosząc się łzami. Nakarmiona przez wdowę, rozgrzana przy ogniu, opowiedziała jak
znalazła się tutaj. Mieszkała od niemowlęcia wysoko w górach, z przybranymi rodzicami. Jasielka dano jej na imię i żyło jej się z nimi bardzo dobrze, aż do czasu, gdy za mąż chciano ją wydać wbrew woli dziewczyny. Nieposłuszną zamknięto w komórce za domem, skąd porwała ją rzeka i tak oto ledwo żywą prąd wody zniósł wprost przed drzwi wdowy. Do domu wracać nie chciała, bo tam niechybnie wesele by jej wyprawili, postanowiły więc obie, że Jasielka zostanie z wdową i pomagać jej będzie. I żyły razem lat kilka, aż dziewczę dojrzało i zakochało się w młodym myśliwym imieniem Jaś, spotykali się często, lecz piękna dziewczyna wpadła też w oko innemu młodzieńcu, ten niemogąc jej zdobyć inaczej, zasadzkę wymyślił i porwał ją daleko, daleko… Nikt już więcej nie widział Jasielki, a biedny Jaś nad rzeką płakał, prosząc by raz jeszcze przyprowadziła dziewczynę w te strony.
I chociaż dzisiaj już nikt nie słyszy Jasinego płakania, to mieszkańcy Podkarpacia rzeczkę wciąż nazywają Jasiołka, od łez kochanka.
znalazła się tutaj. Mieszkała od niemowlęcia wysoko w górach, z przybranymi rodzicami. Jasielka dano jej na imię i żyło jej się z nimi bardzo dobrze, aż do czasu, gdy za mąż chciano ją wydać wbrew woli dziewczyny. Nieposłuszną zamknięto w komórce za domem, skąd porwała ją rzeka i tak oto ledwo żywą prąd wody zniósł wprost przed drzwi wdowy. Do domu wracać nie chciała, bo tam niechybnie wesele by jej wyprawili, postanowiły więc obie, że Jasielka zostanie z wdową i pomagać jej będzie. I żyły razem lat kilka, aż dziewczę dojrzało i zakochało się w młodym myśliwym imieniem Jaś, spotykali się często, lecz piękna dziewczyna wpadła też w oko innemu młodzieńcu, ten niemogąc jej zdobyć inaczej, zasadzkę wymyślił i porwał ją daleko, daleko… Nikt już więcej nie widział Jasielki, a biedny Jaś nad rzeką płakał, prosząc by raz jeszcze przyprowadziła dziewczynę w te strony.
I chociaż dzisiaj już nikt nie słyszy Jasinego płakania, to mieszkańcy Podkarpacia rzeczkę wciąż nazywają Jasiołka, od łez kochanka.
Jasiołka jest prawobrzeżnym dopływem Wisłoki. Jej długość to 76 km.