KAMIEŃ NIESZCZĘŚĆ

Na starówce lubelskiej obok Wieży Trynitarskiej leży spory kamień, płaski, zwyczajny, mijając go nie zwracamy na niego uwagi... i całe szczęście. 
            Historii z nim związanych jest niemało. Wiele wieków temu na nim to kat stawiał swój pieniek, na którym głowy tracili oprócz zbrodniarzy nie rzadko też niewinnie osądzeni mieszkańcy lubelszczyzny. Podczas jednej z egzekucji, uderzył tak mocno, że nie tylko pieniek rozleciał się na dwie części, ale też topór odłupał sporą część głazu. Od tego czasu ludzie poczęli mówić, że przynosi on pecha każdemu kto go dotknie. 
            Minęło wiele lat, gdy ulicą Rybną pewna kobieta niosła swemu mężowi zupę w garncu do pracy. Zamyślona rozlała ją prosto na kamień. Psy, które zleciały się by zanim wsiąknie płyn pożywić się zupą zdechły na miejscu, dotknąwszy kamienia. Plac odtąd nosi nazwę Psiej Górki. 
            Innym razem szanowany w mieście przez wszystkich piekarz postanowił wmurować go w piec do wypiekania chleba. Od tego pieca rozniósł się pożar po całej kamienicy, zasięgiem objął też sporą część starówki. Piekarz zaś spłonął żywcem. 
            Nie wiedzieć kto, nocy pewnej przeniósł głaz pod cerkiew prawosławną na Placu Litewskim. Gdy młody żołnierz na dzwonnicy pociągał za sznury, zakręciło mu się w głowie i spadł z samej góry, rozbijając głowę oczywiście o pechowy kamień.
            Po tym zdarzeniu zapadła decyzja, że kamień trzeba przenieść za miasto. Użyto go tam do budowy fundamentów prochowni, która dziwnym trafem wyleciała w powietrze 1919 roku, a pięć lat później cerkiew prawosławna również została rozebrana. 
            Kamień ten leży obecnie nietknięty przy ulicy Jezuickiej. Nikt nie wie, czy nadal moc swą diabelską posiada, bo nikt nie śmie go dotknąć i klątwy ściągnąć na siebie. I oby tak pozostało!