W podjasielskim Załężu znajduje się wielki dół. Najstarsi mieszkańcy powiadają, że dawniej stał w tym miejscu kościół. Był okazały i zbudowany z grubych sosnowych belek, pokrytych gontem. Obok niego znajdowała się studzienka z cudowną wodą, leczącą rozmaite schorzenia. Odwiedzali to miejsce liczni schorowani ludzie, którzy po wypiciu kilku łyków niezwykłej wody doznawali ulgi w swym cierpieniu. I było tak przez wiele lat, aż do czasu, gdy do Załęża przybyła cyganka. Zamieszkała w opuszczonej chacie we wsi. Wróżyła dziewczętom z ręki i kart, była znachorką i znała się na ziołach.
Pomimo, że jej kuracje przynosiły zdrowie, ludzie nadal pili wodę z cudownej studni. Złościło to cygankę, ludzie mówili też, że w oczach jej jest siła tajemna i potrafi rzucać uroki. Po kilku latach źródełko obok kościoła zaczęło wysychać, próbowano je pogłębić, lecz nadaremnie. Pewnego dnia wyschło zupełnie. Wielu twierdziło, że to zasługa cyganki, która rzuciła na nie zły urok. Dziwny był też fakt, że owa znachorka nie chciała już dłużej leczyć ludzi. Coraz rzadziej też pojawiała się w wiosce. Potrafiła przez tydzień nie wychodzić ze swej chaty. Nieraz w nocy słyszano wilki, które podeszły pod jej chatę i wyły do księżyca. A niektórzy wieśniacy przysięgali jak widzieli cygankę karmiącą bestie. W końcu uznano, że weszła ona w konszachty z diabłem, a może i sama została czarownicą.
Kolejnym zdziwieniem dla mieszkańców okazał się fakt, że pewnej niedzieli cyganka pojawiła się w kościele na nabożeństwie. Przychodziła co niedzielę, chociaż przez całe życie nigdy nie chodziła, a nawet nie była chrzczona. Spóźniała się jednak ciągle na msze. Pewnego niedzielnego poranka, gdy biegła do kościoła,
zaczepiła nogą o wystający kamień i runęła jak długa na ziemię. – Zaklęła z bólu i krzyknęła: Bodaj byś się zapadł! Ludzie, którzy byli świadkami sceny struchleli i ciarki im przeszły po grzbiecie. Na słowa cyganki niebo pociemniało i świątynia zaczęła się zapadać. Od tego dnia nikt już Cyganki nie widział. Gdy po kilku dniach zaczęto jej szukać, ktoś znalazł ją w swej chacie leżącą martwą na podłodze. Pochowano jej we wsi, nieopodal dołu, który został po kościele.
Pomimo, że jej kuracje przynosiły zdrowie, ludzie nadal pili wodę z cudownej studni. Złościło to cygankę, ludzie mówili też, że w oczach jej jest siła tajemna i potrafi rzucać uroki. Po kilku latach źródełko obok kościoła zaczęło wysychać, próbowano je pogłębić, lecz nadaremnie. Pewnego dnia wyschło zupełnie. Wielu twierdziło, że to zasługa cyganki, która rzuciła na nie zły urok. Dziwny był też fakt, że owa znachorka nie chciała już dłużej leczyć ludzi. Coraz rzadziej też pojawiała się w wiosce. Potrafiła przez tydzień nie wychodzić ze swej chaty. Nieraz w nocy słyszano wilki, które podeszły pod jej chatę i wyły do księżyca. A niektórzy wieśniacy przysięgali jak widzieli cygankę karmiącą bestie. W końcu uznano, że weszła ona w konszachty z diabłem, a może i sama została czarownicą.
Kolejnym zdziwieniem dla mieszkańców okazał się fakt, że pewnej niedzieli cyganka pojawiła się w kościele na nabożeństwie. Przychodziła co niedzielę, chociaż przez całe życie nigdy nie chodziła, a nawet nie była chrzczona. Spóźniała się jednak ciągle na msze. Pewnego niedzielnego poranka, gdy biegła do kościoła,
zaczepiła nogą o wystający kamień i runęła jak długa na ziemię. – Zaklęła z bólu i krzyknęła: Bodaj byś się zapadł! Ludzie, którzy byli świadkami sceny struchleli i ciarki im przeszły po grzbiecie. Na słowa cyganki niebo pociemniało i świątynia zaczęła się zapadać. Od tego dnia nikt już Cyganki nie widział. Gdy po kilku dniach zaczęto jej szukać, ktoś znalazł ją w swej chacie leżącą martwą na podłodze. Pochowano jej we wsi, nieopodal dołu, który został po kościele.