LEGENDA NIDZICKIEGO DĘBU

Jadąc od Olsztyna już z dala możemy zauważyć zamek na wzgórzu, widok rozpościera się na całą okolicę. Niezwykły to zamek z ciekawą historią. Nie zawsze należał do Polski, ale historia którą chcę wam opowiedzieć łączy go z tym krajem, jak korzenie z ziemią, silnie i wytrwale. Jak korzenie pewnego dębu, który tam rośnie.
W 1784 roku na zamku wybuchł wielki pożar, gdzieś na podzamczu ktoś rozmyślnie, czy też nie wzniecił pożar. Ludzie biegali jak w ukropie nosząc wiadra z wodą. Podzamcze jednak spłonęło doszczętnie. I jak to bywa w takich razach, zaczęto szukać winnego. Oskarżenie padło na stajennego, Jakuba. Każdy wiedział, że wypić sobie lubił, a że czasem gdy popił zapomniał zgasić ognia, to już nieraz się zdarzało... Tak mogło być i tym razem. Domagano się zemsty, chciano go zlinczować. Pomimo braków winy domagano się śmierci. Tego też dnia do zamku przyszła jego ciężarna żona. Tak długo leżała przed sędziami, że wybłagała życie męża. Miał się on jednak już nigdy na zamku nie pokazywać. Kobieta z wdzięczności posadziła małego żołędzia, żeby przypominał o wielkości tych, którzy uratowali jej rodzinę. Jak się później okazało pożar nie rozpoczął się w stajniach, lecz w kuchni, gdzie młoda kucharka nie dopilnowała obiadu. Wszystko szczęśliwie się skończyło. A ów dąb, chociaż dzisiaj już martwy, podziwiać w Nidzicy możemy.

Legenda mazurska

Zamek wybudowali w 1370 roku krzyżacy.
W jego piwnicach znajdowało się więzienie.
Dziś zamek otwarty jest dla zwiedzających za symboliczne 5 zł.