LUSTRO TWARDOWSKIEGO

Wszyscy do dziś wiemy jak wielką miłością pałał król Zygmunt August do Barbary Radziwiłłówny. Nie mogąc pogodzić się z jej śmiercią, chciał spotkać jeszcze raz ukochaną. W tym celu udał się do sławnego alchemika, który ponoć zaprzedał swą duszę diabłu. Żądał by mistrz Twardowski wywołał ducha z zaświatów. Rzecz działa się pewnej mroźnej, zimowej nocy 1571 roku, król przyjechał do Węgrowa gdzie mieszkał czarnoksiężnik. Twardowski posadził króla na krześle w swej chacie przed zwierciadłem o czarnej tafli i pod żadnym pozorem nie pozwolił mu się zbliżać do zjawy, która zaraz miała się ukazać, nie może też słowem się do niej odezwać, ani choćby próbować jej dotknąć. Król zgodził się na wszystko czym prędzej, byle tylko rychło Barbarę zobaczyć, lecz gdy zjawa stanęła w komnacie jako żywa, powstrzymać się nie mógł, poderwał z krzesła, podbiegł i chwycił w objęcia zmarłą. Wtem ciemno się w chacie zrobiło i huk się rozległ straszliwy. Król ocknął się na ziemi w jednym kącie izby, Twardowski w drugim, a pomiędzy nimi lustro stało na trzy części pęknięte. Wkrótce pomarli król oraz mag, którzy się mocą diabelską bawili. A pęknięte lustro diabelskie po dziś dzień stoi w zakrystii kościoła w Węgrowie, bo tylko w tym świętym miejscu mocy swej nie ma.

Do naszych czasów zachowały się dwa lustra związane z legendą o Panu Twardowskim. Ich przeznaczenie jest do końca niejasne. Jak chce tradycja miały być to przedmioty używane przez średniowiecznych i renesansowych alchemików. Pierwsze zwierciadło przechowywane jest w zakrystii w Węgrowie. Drugie przechowywane jest z dala od zwiedzających w Muzeum Diecezjalnym w Sandomierzu. Jedyne wystawiane na widok publiczny lustro Twardowskiego jest pęknięte na trzy części i zmatowiałe. Na czarnej drewnianej ramie widnieje napis w języku łacińskim "Bawił się tym lustrem Twardowski, magiczne sztuki czyniąc, teraz przeznaczone jest na służbę Bogu".
Na powierzchni zwierciadła znajdują się niewidoczne gołym okiem odbicia dwóch postaci – kobiety i diabła.
Kilka lat temu w zakrystii zamkniętego kościoła wybuchł pożar. Zapaliły się szaty i szafki wprost przeciw lustra. Wiązka słońca odbita od lustra nie mogła wzniecić ognia, gdyż w budynku nie ma okna. Podpalenie zostało wykluczone, a zagadka pozostaje nierozwiązana.