Miesięcy
minęło już wiele odkąd biskup Wojciech do kraju Słowian znad Wełtawy przybył, a
skąd dalej ku pogańskim prusiem powędrował. Miesięcy kilka już po puszczach się
błąkał i lud okoliczny wiedział o jego kazaniach. Jedni chodzili z ciekawości,
inni bo szli ci pierwsi. Obudził się tego ranka Wojciech w gaju opodal
strumyka, zobaczył w okolicy ludzi, którzy kołem go otoczyli, więc mszę świętą
odprawić postanowił, przybrał szaty biskupie i pastorał do ręki wziął. Kazanie
wśród tłumu już nie małego rozpoczął. Mówił żarliwie o grzechach ludzkich, o
karze która czekać miała wszystkich i o odkupieniu win modlitwą serc czystych.
Słuchali go ludzie, głowami kiwali, słowa natchnionego trafiały do nich jak
powietrze do płuc.
Biskup
wprzódy z satysfakcją patrzył na ludzi, ze swego kazania uradowany. Lecz raptem
jak stado wron czarne myśli go okrążyły: - Słuchać słuchają, ale czy rozumieją,
przecie to poganie, chrzczeni nie byli, ewangelii nie słyszeli. Stoją jeden z
drugim i patrzą spod byka, pewnie to złodzieje, albo i mordercy. Nagle
zauważył, że jedną rękę ma odsłoniętą, powinna tam być jego rękawica biskupia.
Zakrzyknął do tłumu: - Jeden z was zabrał mą rękawicę, przyznajcie się, a wam
wybaczę! Nikt jednak na środek nie wystąpił. Rozgniewany Wojciech klątwę na
mieszkańców rzucił „ Skoro nikt z was prawdy mówić nie chce, odtąd nikt też z
was, ani z potomnych waszych słów bożej prawdy głosił nie będzie- nikt
kapłaństwa nie dostąpi”. Nagle niebo pociemniało i drzewa szumieć poczęły,
zdawać by się było, szum jak śmiech złowrogi zagrzmiał, ludzie się
przestraszyli, kobiety płakać poczęły, a z tłumu ktoś krzyknął: -To nieprawda
my tu nic nie ukradli!
Wyjechał
tego dnia biskup, złość opuściła już jego serce, mimo że rękawica się nie
odnalazła. Dopiero dni kilka potem, znalazł ją mały chłopiec w lesie w dziupli
w drzewie schowaną, a obok drzewa ślady kopyt.
Na
wzgórzu gdzie kazanie odprawione zostało, mieszkańcy kościółek drewniany
postawili pod wezwaniem Świętego Wojciecha, a w kościele tym ołtarz z drzewa, w
którym rękawicę znaleziono, z wyrzeźbioną figurą bez jednej rękawicy.
Kościół p. w. św. Wojciecha, wzniesiony został
na Zawodziu, w pobliżu kaliskiego grodu wczesnośredniowiecznego, prawdopodobnie
już około 1198 roku.
We wnętrzu tego kościółka już od bardzo dawnych
czasów znajdowała się rzeźba przedstawiająca św. Wojciecha w pontyfikalnym
stroju, z jedną ręką w rękawiczce (tzw. hierotece) i drugą - podniesioną do
góry - bez niej.