ŁAGIEWNIKI ŁÓDZKIE

Łagiewniki pod Łodzią stanowiły niegdyś własność Jerzego Bełdowskiego. Możny pan, który posiadał jedenaście włości był człowiekiem surowym, a wręcz okrutnym. Podczas połowu karpi ze stawów należących do włodarza, ktoś ukradł wyciągnięte ryby. Winowajcę znaleziono prędko i za swój uczynek otrzymał karę chłosty. Słaby był to jednak człek więc zmarł od ran zadanych. Śmierć ta wstrząsnęła Bełdowskim i spokój mu odebrała, a niedługo potem też życie. Zostawił po sobie córkę i zięcia Samuela. W posagu dziedziczka wniosła też Łagiewniki w wianie. Samuel zaś by przebłagać niebiosa za grzechy teścia w Łagiewnikach obiecał kaplicę św. Antoniego ufundować, lecz na obietnicy jedynie pozostał i za jego życia budowla nie powstała. Zbudował zaś młyn, cieśla, który pracy doglądał widzenia dostąpił sam św. Antoni ukazał się jego oczom. Podobne widzenie miał też sam Samuel. I po tym dłużej już nie zwlekał. Na pielgrzymkę do Częstochowy się wybrał i przed obrazem Najświętszej Panienki raz jeszcze przysięgę wybudowania kaplicy złożył. A po powrocie obietnicy dotrzymał. Do miejsca tego po dziś dzień pielgrzymki przybywają, a ludzie wierzą w uzdrowicielską moc czystej wody.