Przed wieloma laty Hel był bogatym miastem
portowym. To tu zawijały statki z odległych krain pełne zamorskich towarów, tak
egzotycznych, że w głowie kręciło się od ich bogactwa. Stąd wędrowały wozy
kupieckie na wschód i zachód całego kraju, a nawet i dalej. Nie brakło też
bursztynu, za każdym razem, gdy rybacy zarzucali sieci wyciągali wielkie bryły
złotego kamienia. Nie było tu biedy, a mieszkańcy żyli szczęśliwi. Jednak
lenistwo i chciwość zakradły się w serca i zaczęli skupować niewolników, by
pracowali, gdy oni mogli pławić się w luksusie.
Patrzył dobry Bóg z nieba na poczynania Helan i głową kręcił, a
miara się przebrała gdy w Zielone Świątki, kazali pracować od świtu do nocy
swym sługom, a sami też dnia nie święcili. W samo południe wielka chmura słońce
zasłoniła tak, że dzień stał się nocą. Lament się począł, a ze wszystkich
kościołów dzwony biły na trwogę. Wiatr się zerwał i fale wysokie aż po niebo
zalały całe miasto. Na koniec ziemia się zatrzęsła, tak, że czuć było aż w
Słupsku i pochłonęła cały Hel, a ślad wszelki po nim zaginął.
Wiele lat minąć musiało, nim ktoś postanowił miasto
o tej samej nazwie założyć. Pamiętając też o starej legendzie, nikt w
obecnym, nowym Helu lenistwem się nie pohańbi.
O istnieniu
legendarnego miasta mogą dziś świadczyć kości wyławiane od czasu do czasu przez
okolicznych rybaków.
Badacze potwierdzają
też jego istnienie. Około XVIII wieku Stary Hel został zalany przez Bałtyk.
Wzmianki o
legendarnym mieście znaleźć można też na starych mapach.