TRZĘSACZ - ZATOPIONY KOŚCIÓŁ
Trzęsacz
ongiś mała wioska rybacka był miejscem, gdzie w zgodzie i harmonii
od pokoleń żyli jej mieszkańcy. Dziś skryta głęboko pod
powierzchnią wody, o istnieniu jej świadczy jedynie ściana starego
kościoła, która dumnie spogląda z klifu na morskie fale. Jak to
się stało, że wioska zniknęła z powierzchni tłumaczy nam ta
legenda:
Spokojne
to były czasy, gdy nie nękał nad żaden nieprzyjaciel. Każdemu
żyło się dostatnio w Trzęsaczu, chociaż wioska była niewielka.
Rybacy wypływali w morze i wracali z sieciami pełnymi ryb oraz
bursztynu. Handel kwitł na tym terenie, a wdzięczni mieszkańcy
postanowili wybudować świątynię pośrodku wioski, aby dziękować
za szczęście i być może jeszcze bardziej dzięki pomocy boskiej
majątek swój pomnażać. Lecz pewnego dnia, sztorm rozpętał się
straszny na morzu i gdy sieci zostały wciągnięte na pokład,
znaleziono zaplątaną w nie dziewczynę. Oczy miała tak niebieskie
jak jeszcze nikt nigdy nie widział podobnych, a cerę gładką i
jasną. Rozdygotaną niemowę zabrano do wioski, aby ją nakarmić i
osuszyć, myśleli bowiem, że jest ona najpewniej rozbitkiem z
jakiegoś statku, który nie oparł się falom podczas sztormu. Na
lądzie jednak jadła nie chciała przyjmować i płakała ciągle, a
tych, którzy chcieli jej pomóc bała się jak ognia. Po kilku
dniach zmarła. Pochowano ją na przykościelnym cmentarzu, pod
bezimienną tabliczką. Już gdy ksiądz mszę żałobną odmawiał
burza się rozpętała nad lądem, a fale morskie jak wściekłe
wdzierały się na ląd, za każdym razem piasek pochłaniając. Po
kilku latach woda zabrała oprócz domów rybaków też kawał
kościoła przy którym była mogiła. Ludzie przenieśli się do
innych wiosek i nikt nigdy nie dowiedział się, że przyczyną tej
migracji był fakt, że owa dziewczyna była córką króla mórz,
wyłowioną wbrew jej woli. A od chwili jej śmierci ojciec z
rozpaczy pochłonie całą ziemię, byle tylko odzyskać ciało
ukochanego dziecka.
Ruiny
gotyckiego kościoła w Trzęsaczu, to pozostałość po świątyni
św. Mikołaja. Wzniesiony pierwotnie kościół znajdował się ok.
2 km od brzegu morza pośrodku wsi. W wyniku podmywania klifu do dziś
zachowała się jedynie południowa ściana budowli.
Wymiary
kościoła czyniły go jednym z najokazalszych budynków, wśród
katedr Pomorza Zachodniego.
W
roku 1900 po raz pierwszy morze zabrało fragment świątyni, a już
w roku 1901 runęła do wody ściana północna.