BŁĘKITNA LUDWIKA

Stoi w Będzinie pałac od XVI w. Budowla biała i piękna jak perła w morzu na tle zabytkowego parku. Dumny świadek smutnej historii miłosnej. Przybyszom mógłby opowiedzieć, że mieszkała tu niegdyś śliczna panna imieniem Ludwika, córka Józefa Mieroszewskiego, właściciela pałacu. Kochała ona ze wzajemnością swego sąsiada, dobrze urodzonego i kulturalnego kawalera. Młodzi przechadzali się często po parku, rozmawiając o sztucę i Napoleonie, gdyż były to czasy gdy marszałek prowadził swe wojny zwycięskie. W tym to ogrodzie, młodzieniec oświadczył się pannie. Jakież było szczęście ich obojga.              
           Rodzina aby uczcić to wydarzenie postanowiła wyprawić wielki bal, dla okolicznej arystokracji. Było to 21 kwietnia, kolorowe suknie dam wirowały w walcu z mężczyznami, a z nich wszystkich najpiękniejsza była młoda Ludwika. Suknię miała na sobie błękitną i delikatny sznur pereł spowijał jej smukłą szyję. 
          W tydzień po balu, młodzieniec wyjechał na wojnę. Wtedy widziała go po raz ostatni, pisał z początku często, a po pewnym czasie ślad się urwał. Przysięgał ktoś kiedyś, że na własne oczy widział, jak kula armatnia ciało narzeczonego rozerwała. Płakała Ludwika długo, gdyż kochała go szczerze. Ale życie toczyło się dalej, była młoda, piękna i dobrze urodzona, kandydatów o jej rękę było też nie mało. W kilka lat później wyszła za mąż za namową rodziny za mężczyznę statecznego i sporo od siebie starszego. Nie był to pierwszy poryw jej serca, lecz raczej rozwaga. 
          Lata mijały szybko, chociaż byli zgodnym małżeństwem, panna nigdy o ukochanym nie zapomniała. Pewnego wiosennego dnia, do pałacu zajechał zaprzęg. Konie czarne, kareta droga, a z niej wysiadł mężczyzna wysoki i przystojny, bliznę miał na twarzy, lecz w dalszym ciągu urody niezwykłej. Na widok dawnego narzeczonego panna zemdlała. Wizyta była krótka, bo o czym mieli rozmawiać dawni kochankowie, wszystko było już stracone. 
             Po tej wizycie rozchorowała się Ludwika ciężko, w łożu leżała tygodni wiele. Lekarze nie powiedzieli mężowi przyczyny choroby, lecz każdy wiedział, że przyczyną było złamane jej serce. I na to też zmarła. Od tej śmierci, każdego roku w nocy 21 kwietnia możemy ją spotkać w sali balowej pałacu, ubranej w błękitną suknię i wspomina najpiękniejszy dzień w swoim życie, dzień zaręczyn.

pałac

Pałac Mieroszewskich nazywany jest też Pałacem Gzichowskim. Barokowo-klasycystyczny pałac rodu Mieroszewskich. 
Jest wzorowany na ówczesnych pałacach francuskich.
Obecnie pałac jest częścią Muzeum Zagłębia.

Copyright © 2014 Legendy Polskie , Blogger